sobota, 18 stycznia 2014

O pewnym katalogu, który miał wpływ na mój gust i poczucie estetyki.

W 1991r. Ikea otworzyła w Polsce swój pierwszy sklep, kilka lat później trafił do moich rąk ich katalog. Od tej chwili nic już nie było takie, jak wcześniej. Z obrzydzeniem patrzyłam na wszelkie meblościanki i meble lakierowane na wysoki połysk i ciemne, smutne dywany; marzyłam o wnętrzach jasnych, bez firan i zasłon, świeżych, niestroniących od światła słonecznego, lekkich i wygodnych, dziś zdefiniowanych jednym terminem: styl skandynawski. Ikea pobudziła moją permanentną chęć ulepszania przestrzeni, w której pisane było mi żyć, inspirowała mnie od dziecka i robi to po dziś dzień. Nasze mieszkanie jest więc jasne i przestronne, nie mamy firan, meble są białe, podłogi biało-szare, a jedną z pierwszych rzeczy, którą zaprojektowaliśmy było oświetlenie, nic bowiem nie wpływa na klimat mieszkania tak bardzo, jak oświetlenie właśnie.

Moje pasje szczęśliwie się zazębiają :) Mogę szyć po to, żeby zmienić wystrój pomieszczenia. Właśnie wprowadziłam do sprzedaży serię poduszek, które z odpowiednio dobraną narzutą mogą stworzyć naprawdę przytulne lub charakterne wnętrze - to zależy od zestawienia.







3 komentarze:

  1. Twoje poduszki są przepiękne, pewnie zauważyłaś już, że tak samo kocham kropki:) Gwiazdki równie mocno, podobnie czerń i biel, ech, zazdroszczę...muszę się nauczyć szyć! Dokładnie takich poduch potrzebuję teraz na sofę, takich podłużnych, groszkowo-gwiazdkowych. Są meeega!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podłużne - najwygodniejsze. Ja osobiście innego kształtu nie uznaję. Mąż i dzieciaczki też lubią :)

      Usuń
  2. Ponad 20 lat temu życiowym splotem wydarzeń znalazłam się w Warszawie i chyba pierwszej Ikei w Polsce przy Alejach Jerozolimskich i wyszłam oszołomiona (nie mówiąc już o tym, że tuż nad był McDonald's...;p). Chyba nie muszę pisać, jakie wrażenie chwilę później wywarł na mnie sklep w Jankach - wydawał się nie do ogranięcia! ;-) Dziś, w natłoku sklepów z wyposażeniem wnętrz mijam Ikeę już na spokojnie, nie zerkając łakomie na wystawy, ale szwedzki (i generalnie norweski) sznyt jest gdzieś we mnie zaszczepiony, niekoniecznie w samych dużych formach, ale dodatkach i wszelakich domowych popierdółkach - odnajduję je na tym blogu. Świetne poduchy, cieszę się że tu trafiłam, pozdrawiam serdecznie - Justyna

    OdpowiedzUsuń